M. kiedyś narysował na sinusoidzie mój pokaleczony nastrój. Pokaleczona to była tamta sinusoida, niczym jej nie przypominająca. Za pomocą masek, gęb i łydek wczoraj w ciągu dnia osiągnęłam ten sam wykres, wprawiając w konsternację społeczeństwo. Qbs ratując, nie do końca świadomie, sytuację zabrał mnie do moich ukochanych Dominikanów. Moja sinusoida po kilku dniach wróciła do normy.
O. Michał nie powiedział mi jak żyć i tego od niego nie chciałam :) Powiedział jednak (jak już dałam mu dojść do słowa ;), że Bóg umiłował sobie prostotę i żebym na tym się skupiła. To tak wiele podsumowało...
Rozglądam się po pokoju. Mam tendencję do zbierania tzw. przydasi: to przyda się, tamto przyda się. Większości z tych rzeczy nie potrzebuję, a komuś mogłyby sprawić wielką radość! Ileż mam ubrań, których nie noszę, nosić pewnie nie będę, a ludzie chodzą często w podartych! Myślę sobie "nie mam dużo", "na moim koncie zieje pustką", ale są ci, którzy mają jeszcze mniej! Dlaczego nie mogę się tym wszystkim podzielić, byśmy mieli po równo, bym miała mniej? Jak bardzo to mnie niszczy, ta doczesność, ten materializm... Skupiamy się często, że tworzymy sobie bożków z ludzi, naszych herosów. A czy tak samo, albo i częściej nie jest wobec przedmiotów? Bożek komputer, bożek książka, bożek rower, bożek aparat, bożek samochód, bożek...
Idealistycznie brzmi. Nadstawiam czoła na krytykę. Ostatnio znajomej powiedziano ważną rzecz, którą też się wypiera: najbardziej krytykujemy rzeczy, które nas najbardziej bolą, które najbardziej nas dotyczą.
Jak pozbyć się tego, co zniewala?
"chodźmy słuchać głosu Pana, Jego wola nam jest dana..."
a. <><