sobota, 14 kwietnia 2012

Gęby, mordy, łydki... PUPA!!!

"Niech gęba gębie daje w gębę!
To nasz los! To nasz los!
Daj gębą swą komu po zębach!"

Panie i Panowie! Popadam w Para-No!-ję... Jęczy dusza moja, rozjęczała się na dobre. Gdzieżże ja żyję? Żywota mojego nie rozumiem. Jednakże jakkolwiek jęki te wiele zagłuszyć mogą, potrafię! mogę! zrozumieć. Zły nade mną władzy nie ma. Panie, Twoja łaska jest wystarczająca, prowadzisz moje kroki, zaspokoisz wszystkie moje potrzeby. Uciszysz jękliwość moją. 

Nie rozumiem tych manifestacji. Nie rozumiem potrzeby walki o nas samych! o każde poczęte życie. Jakże Ci, którzy żyją mogą zabijać! Swoje dziecko też by zabili? Chcieliby żeby to ich zabito? Nie rozumiem tych kwiatów na oknie. Nie rozumiem potrzeby sejmowych sporów i wyzwisk. Nie rozumiem sensu w bezsensie. Nie rozumiem gęb, masek. Nade wszystko nie rozumiem ŁYDKI. 

I drążę ten bezsens szukając sensu. Jedynej Prawdy. I wciąż te schematy, schemaciki, schema'nTY. Wciąż ktoś i Ktoś się w nich mieści i nie mieści. Ktoś zbyt mały w swej Wielkości przekracza, wykracza, przerasta. Ktoś zbyt Wielki w swej kruchości mości sobie w nich przybytek. A tam, w tych schema'nTach(Trach!) tak bezpiecznie i tak zgubnie. Zguba Zbuba! Buba! Bach! Choćby destrukcyjne, choćby groźne, choćby ciasne... Ciasne, ale własne. 

I tak z dnia na dzień. I kolejnego dnia nie widać. I kolejna noc jakaś taka'ś jasna. I we władanie jedynie mojego Pana mogę się oddać. Tylko On wskazać mi może Sens. I Drogę. Rozjaśnić ścieżkę kolejnego dnia, miesiąca, roku. Białą ścieżkę Żywota. 

I tylko alarmowa syrena z wieżowca obok przypomina mi o naszej ludzkości...

niedziela, 8 kwietnia 2012

Alleluja!!!

Radości spotkania ze Zmartwychwstałym!

Jakże trudne było Triduum. Jakże piękne podsumowanie, zakończone na scholowym śniadanku o 2 w nocy... Bardzo prosiłam Pana przez te dni, aby mnie przytulił, żebym mogła Go poczuć, Jego ciepło. I przyszedł. I przytulił. Utulił. I razem z Nim szłam na Golgotę. I razem z Marią szukałam Go w grobie. Pan Zmartwychwstał we mnie. 

Razem z moją wspólnotą, z moją najukochańszą Scholą przywitaliśmy Pana. Napoił nas Wodą Życia. Napełnił Swoim Duchem i pozwolił odkryć głęboko schowane i nie odkryte zdolności wokalne :) 
Po tych świętych trzech dniach "zaniemówiłam", straciłam głos. I ta cisza dziś jest mi bardzo potrzebna, to błogosławiony czas. Nie mogąc mówić, mam niewiele rozproszeń, więc mogę całą się zagłębić w Zmartwychwstałym. Chwalić Go i uwielbiać. Być przy Nim. Ta cisza to czas na konfrontację. W relacjach, we mnie. 

Czas bez mordy, gęby i łydki. Ojcze, powierzam Ci moje życie, mojego ducha...! 
Alleluja!

Zdjęcie zrobione w Zarzeczu, Vilnius 2011. 

wtorek, 3 kwietnia 2012

Teologiczno-autystyczny antrakt

Wielki Tydzień. Długo oczekiwany czas, choć z niejakim lękiem. Rozpoczął się z wielką siłą, niedziela przepełniona śpiewem, czystością dźwięków na Mszy, zadowoleniem szefa. Dobry, piękny śpiew na Jego chwałę! 

A wczoraj... A wczoraj był Światowy Dzień Wiedzy o Autyzmie. Cały świat na niebiesko w solidarności z ludźmi magicznymi. Mam nadzieję, że choć do części naszego społeczeństwa dotarło tego dnia, że autyzm to nie choroba, że to całkiem normalni ludzie, którzy nie rozumieją wszystkich społecznych zachowań, nie koniecznie umieją okazywać emocje. Czy to czyni ich gorszymi? Nie. To czyni ich magicznymi, bo widzą trochę inaczej, bo dostrzegają rzeczy, których my często nie widzimy. Co więcej, żyją wśród nas i zazwyczaj nawet nie wiemy o tym z czym się zmierzają. Dlaczego? Bo dobrze prowadzeni są w stanie wszystkiego się nauczyć (nawet jeśli do końca pewne ludzkie zachowania będą się wydawać nielogiczne, a ja czasem myślę, że mają w tym rację :). 

Do Wielkiego Tygodnia przygotowały mnie też rekolekcje Świętomarcińskie. Ojciec dominikanin poruszając temat "Bóg bliski - Bóg daleki" rozważał go w odniesieniu do biografii 3 ważnych ludzi. Niekoniecznie bardzo wierzących. Czasem będących daleko od Kościoła. Byli to Vaclav Havel, Kijowski i Miłosz. Konferencja o Kijowskim posłużyła mi jako swoisty rachunek sumienia z ostatnich dwóch miesięcy. Traktat teologiczny Miłosza...przeczytajcie go sami. Kopie po kostkach. A Havel...to po prostu Havel i jego absurd. Cześć ich pamięci!

Ten post to jeden wielki absurd. Przemieszanie. Drążenie. Zagubienie. Ukazany pokrętnie cały mój stan psychofizyczny. 

Antrakt teologiczny


I jedyne, co ciśnie mi się na usta
święty Franciszku módl się
za nami
W światłości Twojej Panie
racz zstąpić


Bo czymże marny
byt nasz
Czymże żywot człowieczy
Czymże my
marni kłamcy wiary


Wciąż pragniemy
Wciąż niewinni
Wciąż hiobowe wieści
Wciąż daleko


Czymże kara
Czymże cierpienie


Życie silniejsze od śmierci
Zatrzymana akcja serca

by me