środa, 15 lutego 2012

Proton do protona

Trudne doświadczenie. A jednak potwierdza się powiedzenie, że to przeciwieństwa się przyciągają. Prawa fizyki też to potwierdzają, wiem. Doświadczyłam dziś, bardzo wyraźnie, że moje własne wady, tożsame w innych ludziach, wkurzają mnie i bolą w nich najbardziej. Wręcz czasem doprowadzają do szału! Z drugiej strony tylko mnie w grupie to wkurzało, więc może nie jest źle. Ale jest się czemu przyglądać. Ostatni czas temu sprzyja i walka wychodzi nader naturalnie. 

Zaczęłam od końca, od dziś. A nie o tym chcę. 
Skały. Udałam się znów na Jurę. Ale tym razem miałam jednoosobowy pokój z łazienką, łóżko, biurko i Krzyż. Okno z widokiem na piękną skałę. Wokół cisza. Zakłócało ją jedynie ciche stąpanie na korytarzu i pędzący gdzieś ciągle dżezuici. Kilka dni duchowego odosobnienia, milczenia. 

Na przeciw domu wyrastała piękna skała z ruinami zamku. Codziennie mogłam się na nią wspinać. Pozornie bez asekuracji, choć nigdy nie czułam się tak bezpiecznie. Dostrzegłam też efekty wypadu do Republiki, w praktyce przekonałam się, że już całkiem nieźle znajduję półeczki w skale i uchwyty. Ta skała, to też swoista metafora. Nie bez przyczyny akurat taką formę rozładowania sobie tam wybrałam.

Witaj! Nazywam się Eliasz. Imię te znaczy tyle, co "moim Bogiem jest Jahwe". Potrafię stawić czoła wojsku, ale nie umiem przeciwstawić się jednostce. Sposobem na życie była jak dotąd ucieczka. Pewnego razu wyruszyłem w drogę, prosząc Boga, żeby mnie już zabrał do Siebie, On zesłał mi Swojego Anioła, który dodał mi sił i pomógł iść dalej. Kwintesencją mojej ucieczki stała się wielka grota, tam się skryłem, nic mi już nie groziło. Może nawet czułem się bezpiecznie. (dostrzegacie analogię? - red.) Usłyszałem jednak głos wołający mnie, ażebym zaprzestał uciekania, ukrywania się i wspiął się na skałę, a spotkam tam Żywego Boga, który otoczy mnie Swoim lekkim powiewem. Czując niesamowitą siłę w tej mojej bezsilności zacząłem się wspinać. Upadałem, na szczycie zderzyłem się z żywiołami, które mnie osłabiały (ach! moje bożki!). Gdy jednak przedarłem się przez ogień, ten lekki powiew zaczął leczyć moje poparzenia... Byłem bezpieczny. Pan mnie otoczył Swoją Mocą. 

Kiedyś Bóg przychodził do mnie z powerem! Przychodził, dając o Sobie znać w jakichś wydarzeniach, które wstrząsały całym moim światem. Teraz to się skończyło, rzadko kiedy moja rzeczywistość przewraca się do góry nogami. To wielka łaska. Bowiem przyszedł czas, kiedy Pan przychodzi w lekkim powiewie, kiedy trzeba być uważnym, by Go poczuć, kiedy jest subtelny, przychodzi w obłoku. Tak łatwo się wtedy zgubić, zwątpić, uznać, że może nawet nie jest się już godnym, by On mnie mocno dotykał. 

Tak piękne jest odczuć, że Bóg obdarza mnie Swoją Miłością. Tak pięknie jest poczuć, że On chciał, żebym była taka jaka jestem. To cudowne, że On mnie zaplanował, że chciał, abym się urodziła. To trudne, ale i dające siłę, że pozwalając mi popełniać błędy, pozwalając mi cierpieć, cały czas stał obok mnie i płakał za każdym moim złym krokiem, z dala od Niego. J 3,16,34

Zabierz wszystko,
cokolwiek mam i posiadam.
Daj mi jedynie 
miłość Twoją i łaskę.
To mi wystarcza.
Amen